Pierwszy dzień Fridy w naszym domu był bardzo wyjatkowy. Przecież nie co dzień sa skuwane płytki. Po psa do Nowego Tomysla pojechał tata z siostra. Przed hodowla stał znak, który odczytali (tata z siostra) jako "hodowla przypadkowa", oczywiscie chodziło o hodowlę przyparkowa. |
Było tam mnóstwo psów, kazde rasy, wszystkie (z paroma wyjatkami) były bardzo spokojne. Nowofunland, który podbiegł, bardzo się ucieszym z ludzi- wytarł obsliniony pysk w spodnie. Nasza Frida biegała po terenie. Gdy już delegacja wyszła z umowa, zwiala pod lawke, czuła pismo nosem (i doslownie i w przenosni). Gdy wracała samochodem juz sie troche uspokoiła, gdy przyjechalismy, wydawała mi się taaaaaka ciezka, a przecież ważyła ledwie 10kg. Biegala pzrestraszona po calym mieszkaniu, az w koncu wbiegla "pod kominek"-miejsce, gdzie mozna trzymac drewno, glebiej byl zrobiony na pewna wyokosc murak a dalej to tylko sciana. I ona tam wlasnie wlazła! |
Ja leżałem tam z głowa wsadzona, przekonywałem ja zeby wyszla, ale na próżno. Najlepszy tekst był mamy:"rozpalmy w kominku, to wyjdzie". , wkoncu sama wyszla z głodu. Potem jak zostala na chwilke sama, wyproznila sie i byla cala szczesliwa. |